niedziela, 13 października 2013

Nawiedzony dom.

Było sobie 5 przyjaciół.Postanowili pójść do nawiedzonego domu.Gdy weszli do niego od razu postanowi jechać na 2 piętro windą.W pewnym momencie winda się zatrzymała i zgasły światła. Gdy światła się zapaliły zobaczyli Maćka- swojego kolegę powieszonego na ścianie. Przestraszyli się i wybiegli jak wiatr z windy. Każdy trafił do innego pokoju. Przyszła kolej na Tomka, gdy usiadł w koncie w pokoju znalazł się na środku.Historia się powtarzała. W pewnym momencie poczuł kłucie na szyi gdy patrzał na sufit zauważył, że wisi minute później już nie żył. Reszta przyjaciół słyszała jego krzyki. Ola pędem wybiegła na korytarz w pewnym momencie światła zgasły po pięciu minutach Ola umarła. Historia powtórzyła się z Michałem.Ostatnia została Klaudia wybiegła do salony światła zgasły i telewizor się zapalił. Z telewizora wyszła ink. I zabiła Klaudie.Koniec.

sobota, 21 września 2013

Mafia

Pewna dziewczynka o imieniu Ania jak zawsze zasiadła przed komputerem kiedy jej rodzice wyszli na nocną imprezkę. Włączyła gadu-gadu i zaczęła rozmawiać z przyjaciółmi. Późno w nocy napisał do niej jakiś nieznajomy. Bardzo miło jej się z nim rozmawiało. W końcu zapytał sie jej czy chce wstąpić do mafii. Ania na początku myślała, ze nieznajomy żartuje ale potem zorientowała się, że rozmawia ze złym typem. Stanowczo odpowiedziała NIE na jego pytanie. On jednak nie dał za wygraną i zapytał ponownie "czy chcesz wstąpić do mafii ?". Ania postanowiła zagrać odważną i powiedziałą " A co?" na to typek "Nic tyle, że powinnaś to zrobić skoro ze mną zadarłaś bo inaczej sami po ciebie przyjdziemy..." Dziewczynka się wystraszyła ale z drugiej strony powiedziała przecież nie znacie mojego adresu." Nie dostałą już odpowiedzi ponieważ nieznajomy zię rozłaczył. Dziewczyna pomyślała, że stchórzył i siedziałą zadowolona przed telewizorem. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Ania spojrzała przez oczko. Byli to ludzie w szarych pasiastych garniturach i ciemnych okularach. Dziewczyna pomyślała, ze to mafia i uciekłą do łazienki. Magle poczuła jakieś skrobanie. Zapaliła światło a na lustrze było napisane szminką Mafia cie obserwuje ! Zdruzgotana dziewczynka schowała się do kabiny prysznicowej. Poczuła że opróćz niej jest tam jeszcze ktoś... odwróciła się i zobaczyła .... nic nie zobaczyła bo ktoś wbił jej nóż w brzuch.,.. Morał z tego taki... strzesz się MAFII !

Straszny dwór

Była zimna ciemna noc listopadowa. Dwójka nastolatków jechała z zabawy do domu. Nagle zauważyli dom który przykuł ich uwagę, nigdy wcześniej go nie widzieli. Nawet gdyby to by go zapamiętali. Raczej ta okolica nie gustuje w tego typu starych wielkich dworach. Nagle ich samochód zaczął nawalać. Zatrzymał się dokładnie na drodze prowadzącej do ów strasznego domu. Okazało się, że zabrakło benzyny w samochodzie. Chłopak był niezwykle zdziwiony. Tankował nie całe 30 minut temu. Okazało się też, że obojgu padły komórki. Domy znajdujące się w tej okolicy były raczej jak wakacyjne działki. Nie zamieszkane przez cywilizowaną ludność. I znów wracamy do starego domu w którego oknach paliło się światło. Chłopak postanowił, że pójdzie do tego rozpadającego się domu i sprowadzi pomoc. Dziewczyna zgodziła się choć trochę się bała o niego, że pójdzie tam sam i o siebie, że zostaje sama w aucie i gdyby coś to nikt jej nie pomoże. Ten dom napawał ją strachem. Patrzyła jak jej chłopak znika w cieniu krzewów i drzew i w końcu straciła go zupełnie z oczu. Chłopak długo nie wracał. Dziewczyna spojrzała na zegarek. Było po dwudziestej drugiej. Uświadomiła sobie, że chłopaka nie ma już od półtorej godziny. Postanowiła, że pójdzie i sprawdzi co się z nim stało. Była bardzo zaniepokojona. Światło w domu już się nie paliło. Zaczęła wołać że jak to kawał tego chłopaka to może pożegnać się z życiem i już nigdy nie wracać. Nikt nie odpowiadał. Doszła do drzwi i zapukała. Też nic. Choć drzwi jakby się same uchyliły. Weszła do środka. Zostawiła dzwi otwarte, tak na wszelki wypadek. W środku było mnóstwo robactwa i pająków. Meble były zakryte prześcieradłami, wszędzie spoczywał kurz. Zaczęła się bać. Nikt nie mógł mieszkać w takich warunkach, zastanawiała się kto zapalił światło. Gdy zagłębiła się w dom usłyszała huk drzwi. Pomyślała, że to pewnie wiatr nimi trzasną i że nie będzie się już wracać. I to był błąd. Poprzez dużą warstwę kurzu i mnóstwo pajęczyn zobaczyła czyjeś cienie na ścianie. Odwróciła się i zobaczyła kilka martwych ciał, wśród nich znajdowało się ciało jej chłopaka. Na ścianie widniał krwawy napis: TY BĘDZIESZ NASTĘPNA!!!!!!!!!!! Chciało jej się krzyczeć i płakać, ale głos zamarł jej w krtani. Zauważyła ruszający się cień. Zaczęła biec w kierunku wyjścia. Czuła, że ten ktoś, albo to coś było coraz bliżej. Nie dobiegła do drzwi. Cóż mocno ją złapało i zaciągnęło ją do domu. Krzyczała nikt jej nie pomógł. Wkrótce i ona zawisła na szubienicy jak reszta osób. Samochód pary znikł z drogi, razem z ów strasznym domem. Z czasem przybywało ciał do kolekcji. Duchy osób , które tam zginęły błąkają się od czasu do czasu w tym miejscu, szukając spokoju.

Tuvex ne resamlen ce te qui

Matt miał 21 lat, był już studentem. Nie mieszkał z rodzicami, a w małej kawalerce, która dla niego była w sam raz. Pewnego ciepłego, jesiennego dnia miał zamiar spotkać się ze swoim kolegą, studiującym na Akademii Sztuk Pięknych. Matt miał już wychodzić, kiedy zadzwonił telefon, pomyślał, że może dzwoni jego dziewczyna, ale nie. Znów jego ciocia. Tym razem jednak nie pytała czy zjadł obiad, ale z wielkim podekscytowaniem mówiła o jakimś znalezisku, które rzekomo odkopał jej pies. - Kochanie, przyjedź do mnie, bardzo cię proszę Matt, zobaczysz to. - Ale ciociu dziś nie mogę, umówiłem się z Edi'm. - To ten przyszły malarz? To przyjedźcie razem przyda mi się. Po tych słowach w słuchawkach zapanowała głucha cisza, przerażająca. Lecz po kilku sekundach Matt usłyszał piskliwy krzyk cioci. Potem już nic nie odpowiedziała. Chłopak prędko chwycił kluczyki swojego samochodu i pobiegł do niego. Jechał bardzo szybko, słysząc klaksony innych aut. Podjechał pod dom kolegi i powiedział, że muszą jechać cioci, bo coś się stało. Wreszcie podjechali pod jej dom. Ku zdziwieniu chłopaków biała willa ciotki Aldony był pozamykana, nawet okna były pozasłaniane. Edi i Matt po chwili zastanowienia wybili okno w drzwiach i otwarli je. Myśleli, że zastaną ją pobitą, okradzioną, lub nawet zabitą, ale jej wcale nie było. W całym domu było ciemno, tylko w jednym z pokoi na piętrze migały promyki lampki nocnej. Pobiegli tam. Nie było jej w tym pokoju. Ale Matt'a zaskoczył obraz oparty o ścianę, nigdy przedtem go tu nie widział. Obraz przedstawiał tysiące starców, dzieci, kobiety, mężczyzn, noworodków, a pod nim widniał napis „Tuvex ne resamlen, ce te qui" - Bardzo ciekawy obraz, całkiem ładnie namalowany. Nie łatwo jest namalować tylu ludzi i to tak szczegółowo. Hej Matt patrz! - Dlaczego ten obraz ma przybitą deseczkę na środku? - Nie wiem, sprawdzimy, co jest pod nią? - Nie może lepiej nie. Zadzwonię na policję. Cioci nigdzie nie ma. - Dobrze. - Matt wyszedł z pokoju. Stał już przy telefonie, podnosił słuchawkę, kiedy znów usłyszał krzyk, taki sam jak krzyk cioci Aldony. Tym razem jednak krzyczał Edi. Matt pobiegł na górę. Kiedy wszedł do pokoju nie było w nim Edi'ego, tylko ten obraz, ale ta deseczka, która była przybita na środku obrazu leżała koło niego. W miejscu gdzie była przybita był namalowany szatan trzymający widły. Matt jeszcze raz spojrzał na napis pod obrazem, po czym wybiegł z pokoju do sypialni cioci. Zaczął przeszukiwać jej komodę. Wreszcie znalazł to, co chciał - słownik łaciny. Odnalazł to zdanie. „Tuvex ne resamlen, ce te qoui", co dosłownie znaczy „Ciekawość to pierwszy stopień do piekła"...

Dom Diabła

Pewnego razu Eliza wracając ze szkoły. zauwazyła bramę. Wiał z niej cichy chłodny wiatr, a w uszach szumiał głos "Chodź do mnie". Nie pójdę pomyślała Eliza i odwróciła się. Biegła do domu bo głos w uszach stawał się coraz głośniejszy, i głośniejszy. Gdy doszła do drzwi domu odgłosy ucichły. Weszła do domu. Nic ciekawego się nie działo. Piesek skakał wesoło merdając ogonem. Eliza zastanawiała się teraz czym mógł być ten głos. Z ciekawości postanowiła się tam wybrać. Przestała się bać, przecież nie wierzy w takie bzdury o duchach. Na mieście było ciemno. Dokładnie się przyjrzała gmachom budynku. Ujrzała napisane krędą słowa: "Tu mieszka diabeł". Pewnie jakieś dzieci się wygupiały i to napisały pomyślała. W tym momencie zrobiło się jaśniej, chmury się odsunęły ale w uszach dziewczynka usłyszała krzyk,pisk. Zdrętwiała ze strachu. Nie poddała się jednak. Weszła przez bramę. Przeszła przez korytarz a na końcu widziała wyjście do ogrodu. Usłyszała krzyki i piski bawiących się dzieci. A jednak nie jest tu strasznie pomyślała i poszła dalej. Ujrzała dwie dziewczynki w jej wieku. Skakały i tańczyły. Jedna miała w ręce lalkę, taką jakąś dziwną smutną płaczącą. Przez chwilkę Elizie wydawało się że lalka prosi o pomoc, ale nie to niemogła być prawda. Dziewczynki przystanęły. Jedna z nich uśmiechnęła się. Gestem sprawiła że Eliza podeszła do niej. Teraz bawiły się razem. Po krótkim czasie dwie dziewczynki zaprosiły dziewczynkę na kolację. Chętnie się zgodziła a gdy przeszła przez próg zobaczyła stosy lalek. Wszystkie smutne i płaczące. Przestraszyła się. do pokoju wszedł ich ojciec, miał kopyta. Przestraszona dziewczynka już wiedziała o co chodzi. Nie było już drogi ucieczki. Usłyszała tylko jedno "Tatusiu mamy nawą zabawkę". Potem obudziła się wśród innych porzuconych lalek. Żałowała że tam przyszła. "Dzieci diabła" pomyślała Eliza a po porcelanowej twarzy popłynęły łzy. Człowiecze łzy.

Cmentarz

Historia wydarzyła się naprawdę... Działo to się pewnego lata, dwie dziewczyny Cate i Sindy pojechały na dwa tygodnie nad jezioro które mieściło się nieopodal wielkiego lasu. Ich domek stał tuż na jego skraju. Wysokie, szumiące drzewa widać było prawie z każdego okna. Dziewczyny były zadowolone z wyjazdu, słońce woda, zieleń to było to co naprawdę lubiły. Na początku, nie było za ciekawie, rozpakowywanie się szukanie dobrych miejsc na opalanie i chlapanie w wodzie zajmowało dużo czasu, lecz po jakimś czasie, Cate i Sindy były bardo zadowolone z tego że są w tak pięknym miejscu. Dni płynęły bardzo szybko żadnej z nich nie przyszło nawet do głowy gdzie mieszkają i co je niedługo spotka .Żadna z nich nie wierzyła w sprawy nadprzyrodzone, a historie o duchach i wszystko co niewyjaśnione tylko je śmieszyły Pewnego dnia, wieczorem cała rodzina postanowiła rozpalić ognisko, jako, że większość dorosłych była już trochę pijana po rozpałkę wysłały dziewczyny. Cate i Sindy nie były zbytnio zadowolone z tego że późnym wieczorem muszą włazić w głąb lasu, gdzie było pełno komarów, a wyobraźnia robiła swoje, kilka razy cofały się bo któraś rzekomo, coś ujrzała w oddali. Im dalej szły tym mniej widziały bo robiło się coraz ciemniej. Sindy zaczęła się niepokoić i chciała już wracać chociaż nie miały ani jednego kawałka drewna. Lecz Cate stanowczo nakłaniała koleżankę aby iść jeszcze dalej, bo muszą znaleźć drewno. Inaczej nici z ogniska. Sindy coraz bardziej przerażona szła krok w krok za przyjaciółką coraz bardziej się niepokojąc nagle Cate usłyszała głos w oddali lecz Sindy zaśmiała się tylko i poprosiła koleżankę żeby przestała żartować bo to nie jest śmieszne i coraz bardziej stanowczym głosem, wręcz nakazała koleżance wracać, lecz nagle potknęła się o kamień i wylądowała tuż koło kamiennej tablicy, gdy podniosła wzrok z ziemi, jej oczom ukazał się nagrobek. Odruchowo przeczytała napis : Tu spoczywa Kathr.. (reszta zamazana) Kto zakłuca jej spokój niech będzie przeklęty Cate nawet nie zauważyła że Sindy się przewróciła, lecz Sindy zawołała koleżankę słowami : Lepiej się stąd zwijajmy, na to Cate: A co? ducha zobaczyłaś? Cate nawet nie zdawała sobie sprawy z tego że PRAWIE, lecz zawróciła i sama przeczytała napis... Przestraszyła się, nagle usłyszały gwałtowny szum wiatru, wszystkie śmieci i liście zakręciły się za ziemi , o odsłoniły 6 nagrobków, Sindy zaczęła uciekać lecz Cate zatrzymała ją przekonując, że nagrobki nic jej nie zrobią, zaczęły czytać... na kolejnych nagrobkach były już pełne imiona i nazwiska Smither, Smither, Smither.... wszystkie nagrobki z ta samą datą śmierci i większy grób Gracy Smither. Była to cała rodzina, wszędzie ten sam napis... Kto zakłuca niech będzie przeklęty... Niech będzie przeklęty... Dziewczyny czytały na głos drżąc, znowu szum wiatru, wydawało im się że słyszą głosy... Zaczęły uciekać nie miały trudności ze znalezieniem drogi do domu, odechciało im się ogniska, przerażone poszły spać. na drugi dzień już ochłonęły. Zaczęły krążyć po okolicy i pytać miejscowych o nagrobki, większość ludzi nic, nie wiedziała, albo nie chciała powiedzieć. Lecz po kilku godzinach poszukiwania informacji zapukały do starego domu, wszędzie wisiały pajęczyny myślały że dom jest opuszczony, lecz, ku ich zdziwieniu otworzyła staruszka z miłym uśmiechem. Gdy dziewczyny zapytały o nagrobki zaprosiła je do środka na herbatę. Po chwili wahania zgodziły się. staruszka opowiedziała im że kiedyś żyła tu wielodzietna rodzina. Ojciec matka, i czwórka dzieci. Ojciec był bardzo spokojnym człowiekiem, nic nie wskazywało na to, że pewnego dnia wróci z pracy i..... Pozbijał wszystkich... Dzieci zarżnął nożem a żonę.. Gdy staruszka zaczęła opowiadać o żonie popłynęły jej łzy, chyba bardzo to przeżyła.Sam się powiesił. Dziewczyny podziękowały i wyszły. Był to dzień wyjazdu. Gdy Cate i Sindy były już w samochodzie chciały pożegnać się ze staruszką. Podeszły do drzwi zapukały, nikt nie otwierał lecz im oczom ukazał się plakietka na drzwiach " Grace Smither" Kim była staruszka która z nimi rozmawiała? .... Może chciała, żeby ktoś poznał tajemnicę śmierci całej rodziny? Już się nie dowiemy.

Mumia

Martyna miała wtedy 14 lat. Była akurat na wakacjach z rodzicami i starszą, 19-letnią siostrą - Marzeną. Trzeciego dnia wycieczki rodzice uparli się, żeby wybrać się do muzeum archeologicznego. Był to duży, zbudowany z jasnej cegły budynek. Rodzinka weszła do środka. Wykupili bilety i ruszyli zwiedzać. Martyna w muzeum czuła się dość nieswojo. Być może dlatego, że w żadnym z pomieszczeń nie było okien. Pojedyńcze kinkiety wiszące na suficie dawały efekt półmroku. Również wystawa była dość nietypowa - woskowe figury za szklanymi gablotami przedstawiały dawnych ludzi. Martyna szła przodem - nigdy nie potrzebowała zbyt wiele czasu na oglądanie. Nagle doszła do wystawy poświęconej starożytnemu Egiptowi. Przestraszyła się trochę na widok sarkofagu i mumii, dlatego podskoczyła i odwróciła się. Wtedy doszła do niej Marzena. - Marti, nie wygłupiaj się. To sztuczne - wskazała podbródkiem na mumię w bandażach, nawijając na palec kosmyk szkarłatnych farbowanych włosów. - Uhm. Wiem - ledwie mruknęła Martyna, kiedy światła pogasły. Dziewczynka krzyknęła. Otaczała ją zupełna ciemność, usłyszała pełne zdziwienia i strachu krzyki rodziców i Marzeny. Usłyszała też trzask rozbijanego szkła i dziwny odgłos... jakby jęk, ale nie wydała go ani Marzena, ani żadne z rodziców... Po chwili światła się zapaliły. Rodzice podbiegli do Martyny. - Wszystko w porządku...? To tylko awaria, ale można się wystraszyć, co? - zapytał tata. - Gdzie Marzenka? - padło pytanie mamy. Chyba tylko Martyna zauważyła kosmyk szkarłatnych włosów, który wydostał się spomiędzy bandaży 'sztucznej' mumii za gablotą... Ale nie, rodzice także to zauważyli. Wybito szybę i wyjęto z gabloty martwą już Marzenę... Odbył się pogrzeb. W nocy tegoż dnia Martyna usłyszała jęk... taki sam, jak wtedy w muzeum... Jednak tym razem był on wypełniony wściekłością i niezadowoleniem... A więc strzeż się. Bo pewnego dnia mumia może zapukać też do Ciebie!